wtorek, 10 lipca 2012

Porzucane "pociechy"

Schroniska... z jednej strony zbawienie z drugiej – koszmar. Mnóstwo zwierząt przeważnie psy, pieski, pieseczki... . Nigdy nie odważyłam się pojechać do schroniska... Problem w tym że nie potrafiłabym z niego wyjść – nie chodzi o to że z „pustymi rękami”, po prostu nie potrafiłabym się zdecydować na jednego czy dwa pieski. Chciałabym je wziąć wszystkie!!!


Zauważyliście, że bardzo dużo schronisk ma duże kłopoty finansowe. Zastanawiam się czy jest to związane z kryzysem finansowym, wcześniej się o tym tak dużo nie mówiło, czy tym, że ludzie coraz bardziej są nieczuli, kupują dziecku pieseczka gdzie po 3 miesiącach okazuje się, że nie ma kto wyprowadzać na dwór, nie ma kto się z nim bawić i „dobrzy” rodzice postanawiają „pozbyć” się kłopotu... wyrzucą z samochodu blisko jakiegoś targu albo w najgorszym przypadku wywiozą do lasu lub wrzucą w worku do rzeki lub stawu. Uwierzcie mi wiem coś na ten temat...




Mieszkam w małym mieście, bardzo blisko tzw. zieleniaka, który jest dwa razy w tygodniu – w czwartki i soboty. Gdy już zniknie targ oraz ludzie kupująco-sprzedający – można zauważyć na ulicy „nowe” pieski szukające usilnie swojego Pana lub swojej Pani. Niestety bezskutecznie... Przygarnęłam już dwa takie pieski – dwie suczki. Jedną jest u nas już około 3-4 lat – ta dość szybko się do nas przekonała. Z drugą było gorzej – przez jakieś 3 tygodnie wabiliśmy ją jedzeniem. Jak już udało się ją złapać i wziąć ją do domu – tam gdzie się ją położyło tam bez żadnego ruchu leżała... Po następnych 3 tygodniach udało się i zaczęła przychodzić na zawołanie :-)
W tej chwili mam: pieska – który jest „właścicielem” domu oraz dwie przygarnięte suczki. Mój zaborczy piesek na szczęście szybko przyzwyczaił się do nowych domowników :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz